niedziela, 3 listopada 2013

Taj Mahal Mandala Garden - cz. 3

Odsłon będzie wiele.
Praca postępuje powoli. Czas wolny został bardzo ograniczony i muszę go dzielić między dzieci, rodzinę, haft, książki i przygotowanie się do pracy, bo... zmieniłam pracę. Potrzebowałam świeżego powietrza, potrzebowałam rozwoju. Udało się.

A tak wygląda moja mandala na chwilę obecną. Część I prawie gotowa. Prawie, gdyż jak zawsze koraliki, nici metalizowane i ściegi specjalne zostawiam na koniec, choć bardzo mi ich tutaj brakuje. Nadałyby obrazowi wyjątkowy wygląd już na wstępie pracy. Nie wyprułam również białej nici, która zaznaczała mi najważniejszy podział, ale to kwestia kilku dni, ponieważ nie będzie mi już chyba potrzebna.

Widać także orientalne ramy dla Taj Mahal, wykonane cieniowaną jedwabną nicią Dinky Dyes.
Kolory są piękne, pastelowe, urozmaicone kroplą intensywnej czerwieni w różnych odcieniach i fioletem (który na zdjęciach wygląda jak granatowy; niestety nie udało mi się oddać na zdjęciu koloru, gdyż jakakolwiek obróbka zniekształcała inne barwy).

Taki będzie rozmiar całkowity, rozpięty maksymalnie na krośnie. Cały obraz będzie otoczony dodatkowo ozdobną kwiatowa ramą.




























Marzę o tym, by móc na własne oczy zobaczyć Indie. Ten obraz będzie ich namiastką, praca nad mandalą wypełni mi czas planowania i oczekiwania na podróż.

 Dziękuję za odwiedziny. Mam nadzieję, że moje posty są dla Was pomocne.

wtorek, 22 października 2013

Georgialiki: Książka pakosińsko - gruzińska - Katarzyna Pakosińska






































Książka ta trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo.
Przeczytanie jej zaproponował mi szwagier lubujący się w klimatach byłego ZSRR. Sama na pewno bym jej nie kupiła; ba, nawet nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyż Katarzyna Pakosińska nie wydawała mi się osobą właściwą do pisania książek.
A jednak...

Kiedy skończyłam wczoraj czytać, byłam zachwycona. Historia kręcenia programu "Tańcząca z Gruzją", opowieść o jej wielkiej młodzieńczej gruzińskiej miłości, opis regionów, historii i zabytków to pierwsza, obszerniejsza część książki. Druga - to supra, uczta, na którą zaprosiła najważniejszych współpracowników, przyjaciół i znajomych, którzy wznoszą fantastyczne toasty, opowiadają, co dla nich jest w Gruzji najważniejsze, jak widzą swoich rodaków, a przy okazji opowiadają swoje ulubione... dowcipy. No bo jak tu się nie pośmiać z Pakosińską?!

Książka ma kilka minusów. Przede wszystkim wydaje mi się, że została wydana bez należytej korekty. Sporo błędów, brak składni, no i na samym początku taki błąd, że aż oczopląsu dostałam.
str. 25 "Jego wielkie czarne oczy wabiły jak magnez."

CO?! Od najmłodszych lat rodzice wpajali mi różnicę między magnezem i magnesem. A tu taki kwiatek. Nieco zrażona (no, bo czego można się było spodziewać po Pakosińskiej) miałam ochotę odłożyć książkę, ale postanowiłam dać jej jeszcze kilkukartkową szansę. I przepadłam. Tak bardzo wciągnęła mnie jej opowieść, że postanowiłam odpuścić błędy wszelakie, włączyć luz i cieszyć się opowieścią.

Naprawdę było warto. Choćby dla tego toastu, historii - dlaczego miłość jest ślepa:
str. 235 "Dawno, dawno temu zebrały się wszystkie cząstki ludzkiego ducha. Szaleństwo zaproponowało zabawę w chowanego. "Ja szukam, a wy się chowacie" - powiedziało do pozostałych. Lenistwo ukryło się najbliżej. Prawda postanowiła wcale się nie chować, bo i tak długo nie pozostałaby w ukryciu. Piękno skryło się w tęczy; Wolność - w podmuchu wiatru. Wiara znalazła kryjówkę pomiędzy obłokami na niebie,a Rozsądek - mocno i głęboko wczepił się w ziemię. Dobroć wszystkim ustępowała miejsca, także zamiast niej w ludzkich oczach ukryła się Zazdrość. To jednak Miłość najdłużej szukała dla siebie miejsca. Gdy już prawie wszystkie kryjówki były zajęte, wypatrzyła bujny różany krzew, w którym się schowała. Szaleństwo odnajdywało kolejne kryjówki. Kiedy podeszło do różanego krzewu, tak gwałtownie rozchyliło cierniste gałązki, że kolce róży wbiły się Miłości w oczy. Od tego momentu ślepa Miłość idzie przez świat wiedziona przez Szaleństwo. Przyjaciele, wypijmy za Miłość!"

Dowcip opowiedziany przez dziennikarkę Margaritę Antidze rozbawił mnie do łez.
str. 282 "W armeńskiej rodzinie chłopiec kończy osiemnaście lat. Ojciec daje mu w prezencie pistolet. "To dla ciebie. Jesteś już mężczyzną" - oświadcza. Po pewnym czasie pyta: "A gdzie ta broń, którą ci dałem na urodziny?" "Oj tato, zamieniłem ją na złotego rolexa z diamentami, taki piękny", a ojciec na to: "Czyś ty, kurwa, oszalał?Co się opętało? Jesteś idiotą? Wyobraź sobie sytuację. Ja wyjechałem. Jesteś jedynym mężczyzną w domu. Przychodzą złodzieje. Gwałcą twoją matkę. Gwałcą twoją siostrę. Gwałcą twojego kota, a na końcu gwałcą ciebie. I co im wtedy powiesz? Że jest wpół do drugiej?"

Kolejny cudowny, dowcipny toast, jaki wygłosił reżyser Gela Kandelaki.
str. 290 "Idę sobie przez park. Świeci księżyc, gwiazdy lśnią, a na ławeczce całuje się chłopak z dziewczyną. Idę innym razem... księżyc... gwiazdy, a na tej samej ławeczce ten sam chłopak. Całuje się z inną dziewczyną. Idę znów tą drogą: noc, księżyc, gwiazdy... i ten sam chłopak na tej samej ławce. Całuje się. Z jeszcze inną dziewczyną. Wypijmy za stałość mężczyzn i zmienność kobiet!"

str. 301 "Spotyka się dwóch Kachetyjczyków: - Pokażę ci osła w kolorze bzu - mówi jeden i ruszają w drogę. Po chwili patrzą, a tu stoi przed nimi biały osioł. - No tak, ale przecież on jest biały - mówi drugi facet.  - A ty co, białego bzu nie widziałeś? - odpowiada tamten."

Ostatni cytat, najpiękniejszy toast do spełnienia, czego i Wam życzę.
str. 342
Przytuliła matka syna i powiedziała:
"Synku, jeśli popełnisz w życiu zły uczynek,
weź gwóźdź i wbij go w dąb rosnący przed naszym domem.
Byś pamiętał o ranie, jaką zadałeś...".
Syn posłuchał i od tej pory, gdy postąpił niegodziwie,
wbijał gwóźdź w piękne drzewo.
Wkrótce niemal całe je wypełnił.
Martwiła się matka, ale milczała...
Pewnego dnia powiedziała: "Synku, odkup swoje winy,
postępuj uczciwie, a za każdy dobry uczynek wyjmij gwóźdź z drzewa."
Syn przejął się słowami matki i odmienił swoje życie.
Po jakimś czasie oczyścił drzewo z ciężkich metalowych gwoździ.
Jednak ślady po nich zostały...
Wypijmy za matczyne serce,
by nigdy nie zaznało ran
z naszego powodu!

Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś zobaczyć ten kraj, zaznać gościnności jego mieszkańców i zwiedzić niezwykłe zabytki.

czwartek, 5 września 2013

Taj Mahal Mandala Garden - cz. 2

Cebula ma warstwy.
Ogry mają warstwy.
... i mandala ma warstwy.
Aczkolwiek porównanie do cebuli jest nieco drażniące, a ja wolałabym nad haftem nie płakać. Dlatego podam jeszcze jedno skojarzenie: maleńki pączek kwiatu, który z każdym dniem się rozwija ukazując kolejne płatki.

Doskonale to widać, kiedy biorę jeden kolor nici i haftuję nim cały element, następnie biorę drugi kolor i nakładam na niego drugą warstwę, potem kolejną i tak dalej...

Mam zrobione wszystkie kontury pierwszej części. Teraz będę je wypełniała jedwabiem, nićmi metalizowanymi, koralikami, ściegami specjalnymi. Praca nad tym obrazem jest ogromną przyjemnością.
Jest to dla mnie o tyle nowe, że mandalę zaczyna się wyszywać od środka, a ja wszystkie swoje prace (prócz małych mandali) wyszywałam jak książkę - od lewego górnego rogu.

Martina Rosenberg zaprojektowała tyle cudownych mandali, że nabrałam ochoty na jeszcze jedną, a wybór jest trudny. Mam nadzieję, że kiedy już będę się zbliżała ku końcowi Taj Mahal, mój cel będzie już sprecyzowany. Na razie czuję się jak osioł, któremu w żłoby dano.

Spostrzeżenie: nici jedwabne Caron Waterlilies są grubsze, bardziej chropowate, surowe od Dinky Dyes. Szybciej się też mechacą.

niedziela, 1 września 2013

Taj Mahal Mandala Garden - Chatelaine Design

Oto mój plan na najbliższe miesiące.

Od dawna marzyłam o jednym z projektów Martiny Rosenberg. Szlachetne materiały, piękne kolory, ciekawe tematy, interesujący kalejdoskopowy układ. Wreszcie kupiłam schemat i komplet materiałów. Dobrze, że sklep miał możliwość modyfikowania zestawów. Ja ze swojego zamówienia usunęłam tkaninę i nici Needlepoint, bo one znacznie zawyżały koszt zwłaszcza, że można je było zamienić na DMC.








































































Pakunek był jeszcze ślicznie obwiązany wstążką, ale musiałam ją zdjąć, żeby dostać się do zawartości woreczka.

Projektantka pisze o swoim obrazie tak:
"Ten wspaniały obraz przedstawia wczesny szary poranek w Indiach. Przejrzyste mgły podnoszą się i pierwsze promienie słonecznego światła padają na piękno Taj Mahal. Przyroda i architektura mienią się pastelowymi odcieniami, a całość sprawia trochę nierzeczywiste, iluzoryczne wrażenie."

Obraz ma wymiary 259 x 259 krzyżyków, czyli ok. 41,5 x 41,5 cm.

Materiały do wyszycia obrazu:
- czysty biały len belfast Zweigart,
- mulina DMC, która zastąpi jedwabne nici Needlepoint Inc. Silk - 16 kolorów,

- nici jedwabne Caron Collection Waterlilies - 8 kolorów,
- nici jedwabne Dinky Dyes Silk - 10 kolorów,
- nici jedwabne The Thread Gatherer Silk'n Colors - 1 kolor,
- nici metalizowane Rainbow Gallery Petite Treasure Braid - 3 kolory,

- koraliki Delica - 8 kolorów,
- kryształy Swarovski - 5 rodzajów,

- bezbarwna nić Sulky do przyszywania koralików.

Przede mną kilka miesięcy zabawy z krzyżykami, ściegami specjalnymi i koralikami. Jeśli Was to zainteresuje, to zaglądajcie, dopingujcie, oceniajcie.
Pozdrawiam znad czystego jeszcze płótna.

sobota, 31 sierpnia 2013

Celtic Summer - koniec

Celtic Summer - Marilyn Leavitt Imblum, Lavender & Lace

Celtyckie Lato dobiegło końca, podobnie jak nasze. Koniec wakacji, długich słonecznych dni, wylegiwania się na trawie.



































Nawet nie chcę myśleć o nadchodzących miesiącach. Brrr...
Zielony kolor sukni będzie cieszył moje oczy przez najbliższe pół roku, w oczekiwaniu na powrót gorących dni.




































Delikatny fiolet koralików, granat (blue velvet - cudna nazwa i przepiękny kolor, moje ulubione koraliki), skrząca zieleń, inny odcień trawy, a na sukni zamiast złota, jakie było w Wiośnie, szampan - złoto z delikatnym różowym odcieniem.
Koraliki wszyte do wianka i w koszyczku (mój syn się bardzo zmartwił, że pani wysypały się koraliki z koszyczka i nie ma jej kto ich pozbierać, po czym zaczął je odrywać; na szczęście mocno trzymały).


Ozdobne pasy.








































































Złote metalizowane zawijasy na sukni.

Dużo czasu zajęło mi wszywanie koralików, bo przyszywam je dwukrotnie: raz - łapię je do górnej części kratki, drugi raz od dołu. W ten sposób nie przesuwają się podczas mocowania obrazu. A nić jest przezroczysta - ledwie widoczna przy pracy i na zdjęciach.

Niestety, koralików Mill Hill z oryginalnego opakowania nie wystarczyło i musiałam dodać TOHO w identycznym kolorze. Odpowiednikiem MH nr 03039 jest Toho galwanizowane nr PF551.

Mam w planach jeszcze kolejne pory roku do kompletu, ale przygotowuję materiały do następnego dużego obrazu o zdecydowanie innej tematyce i stylistyce. Co to będzie, zobaczycie lada moment. Aż przebieram palcami z niecierpliwości, żeby zacząć pracę.

piątek, 30 sierpnia 2013

Rwanda, Ameryka Łacińska - Piotr Kraśko

Małe książeczki z dużą ilością zdjęć, godne uwagi, tematy wstrząsające, ale prawdziwe.



"Rwandę" przeczytałam w busie w drodze na lotnisko. Potworna rzeź, jaka zgotowali sobie sąsiedzi jest przerażająca. Rozczarowała mnie bierność ONZ. Z jednej strony taka miała być ich rola - bezstronnych obserwatorów, ale czy nie zapodział się w tym wszystkim czynnik ludzki - pomoc, ratowanie życia, ochrona? Bardzo mocno kojarzy mi się to z niedawno obejrzanym filmem pt. "Bractwo Bang Bang" o dziennikarzach wojennych, którzy w celu zrobienia dobrego zdjęcia godzili się na oglądanie najgorszych potworności. Gdyby zareagowali, stanęli w czyjejś obronie, nie mieliby wstępu do żadnego zaognionego miejsca na świecie, nie byliby już bezstronni, "obiekty" ich zainteresowania nie wiedziałyby, po czyjej stronie się opowiadają. I tu też powstaje pytanie: na ile bólu można się zgodzić, żeby osiągnąć cel? Wiem, że musi być ktoś, kto pokaże nam co się naprawdę dzieje, ale... nie potrafię się pogodzić z tym, że poza obrazem, filmem, tekstem nie zrobi nic więcej. Jest to pierwsza przeczytana przeze mnie książka Piotra Kraśki i nie żałuję ani jednej spędzonej z nią minuty. Przyznam, że nie oczekiwałam po niej zbyt wiele kupując ją w dwupaku, w dodatku na wyprzedaży. Ale polecam wszystkim ciekawym świata i dobrego tekstu. Przez kilka pierwszych stron miałam wrażenie, że autor opisuje coś, co widział w telewizji, o czym czytał w gazetach. Nie wierzyłam, że elegancki pan z telewizji może się wybrać w tak "brzydkie" miejsce. Aż tu nagle jedno zdanie i... O szlag! On naprawdę tam był!
























"Amerykę Łacińską" zostawiłam sobie na powrót. Dwie godziny w zupełności wystarczyły na zapoznanie się z obrazem Piotra Kraśki. Korupcja, narkotyki, morderstwa, porwania, a obok słońce, pieniądze, uwielbienie dla Papieża Jana Pawła II, którego imię jest przepustką do wielu miejsc. Ciekawa, można przeczytać, ale brakowało mi w treści tej tytułowej Ameryki Łacińskiej. Meksyk to trochę za mało.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Zamek na Sycylii - Penny Jordan

"Zamek na Sycylii" to drugi tom dynastii Leopardich.
























Nadrabiam zaległości w opisach przeczytanych książek. Tę akurat przeczytałam jeszcze na wiosnę. Książeczka wpadła mi w ręce podczas porządkowania biblioteczki, a ponieważ jeszcze jej nie czytałam, a nie miałam czasu na nic obszerniejszego, szybciutko pobiegłam na górę i po ułożeniu dzieci do snu oddałam się lenistwu. To był ten czas, kiedy musiałam odpocząć od haftu i wszystkiego innego. Szykowałam się na włoskie wagary, a opisana Sycylia była dodatkowym bodźcem do szybkiego spakowania walizki.
Romans, jak wiele innych. Niczym szczególnym się nie wyróżnił i nie zapadł mi w pamięć. Spełnił natomiast swoją funkcję - szybkiego odmóżdżenia, oderwania od życia. Czasem tak trzeba. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem :-)

Kaznodzieja - Camilla Lackberg

Drugi tom z kryminalnego cyklu o Patriku Hedstörmie i Erice Falck.























W niby spokojnej nadmorskiej mieścinie zostają odkryte zwłoki młodej dziewczyny i dwa inne szkielety. Historia zaczyna krążyć wokół legendarnego, nieżyjącego już Kaznodziei - uzdrowiciela i przywódcy małej wspólnoty religijnej oraz jego potomków.
Kiedy ginie kolejna dziewczyna, prócz rozwikłania zagadki z przeszłości Patrik musi spieszyć się, żeby odnaleźć zaginioną oraz oprawcę zamordowanych dziewcząt.
Książkę czyta się szybko. W kilku miejscach trochę się akcja gmatwa, ale jako czytadło dla odprężenia - polecam. Nawet wykrycie mordercy było dla mnie zaskakujące. Wyjątkowo dziwi mnie cierpliwość Eriki dla goszczących u niej sępów. W zaawansowanej ciąży dała zrobić z siebie służącą. U mnie ten numer by nie przeszedł. W głowie mi się nie mieści taka postawa. Gościnność gościnnością, ale hodować pasożyty?!
Dodatkowym smaczkiem jest działalność komisariatu ;-)
"Kaznodzieja" podobał mi się bardziej niż "Księżniczka z lodu". Czy kolejne tomy utrzymają tendencje wzrostową?

piątek, 16 sierpnia 2013

Celtic Summer - cz. 5

Nie spodziewałam się, że praca nad Celtyckim Latem potrwa tak długo. Podczas wyszywania obrazu powstało kilka innych mniejszych prac, przeczytałam kilka książek, obejrzałam wiele filmów.
Faktem jest też zmęczenie materiału - musiałam na jakiś czas odłożyć Lato w kąt, znużona tak bardzo podobnym schematem do Celtyckiej Wiosny. Znaczną różnicę widziałam jedynie w kolorach.

Teraz, może pod wpływem temperatury i okoliczności przyrody, praca ruszyła do przodu. Wyszyte jest wszystko, co było do zrobienia bawełnianą muliną, ozdobniki metalizowaną nicią są już na ukończeniu. Pozostaną już tylko koraliki do wszycia i wizyta u oprawcy.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Mini Mandala Gardens II komplet - Chatelaine Designs

Kilka dni temu skończyłam trzecią, ostatnią część z zestawu mini mandali Chatelaine Design, których autorką jest Martina Rosenberg.
Dziś rano mandalę uprasowałam i wyniosłam na dwór do uwiecznienia na zdjęciach. W ostrym świetle słońca aparat nie chciał ze mną współpracować, więc nie udało mi się uchwycić pięknego migotania koralików Delica. Tak prezentują się kolejno poszczególne mandale:
- A


- B



- C


A tak - wszystkie razem.


Według projektantki, każda kolejna mandala zwiększała stopień trudności, aczkolwiek nie odczułam tego w palcach. Pierwsza mandala podoba mi się najbardziej, zarówno ze względu na zastosowane kolory, jak i ozdobniki (kwiatki, koraliki). Najbardziej też błyszczy ;-)

Haft sprawił mi ogromną przyjemność i mam nadzieję porwać się w przyszłości na pełnowymiarową mandalę Chatelaine. Podoba mi się dokładanie kolejnych warstw, jak w cebuli i kalejdoskopowy efekt. Marzę o pracy na jedwabiach w dużym formacie.

Dziękuję za odwiedziny. Miłego oglądania :-)

poniedziałek, 29 lipca 2013

Mini Mandala Gardens II C - Chatelaine Designs, cz. 2

Wracam po długiej przerwie.
Podróżowałam, czytałam, wyszywałam i robiłam całe mnóstwo innych rzeczy, które uniemożliwiły mi bieżące wpisy na blogu.
Trzecia mandala zbliża się do końca. Tak wygląda na kiepskim telefonicznym zdjęciu zanim dodałam do niej ściegi specjalne.

Ściegi specjalne są świetną zabawą, szczególnie spodobał mi się ażurowy Rice Stitches, do którego należało dodać odrobinę złota. Kończę robić backstitche jedwabną muliną i złotą nicią. Dodam jeszcze koraliki i będę mogła zawieźć komplet do oprawcy.

A jak znów wykradnę kilka chwil na pisanie, to opiszę kilka książek - ciekawych i nieciekawych.
Ponieważ jednak należę do tych, którzy wolą czytać niż pisać, może to znów zająć kilka tygodni.

Dziękuję, że zaglądacie :-)

sobota, 27 kwietnia 2013

Mini Mandala Gardens II C - Chatelaine Designs, cz. 1

Nie zapomniałam o moim blogu. Zabrakło mi tylko czasu na pisanie. Spędziłam go na czytaniu i zwiedzaniu. Regularnie odwiedzałam Wasze blogi, znalazłam kilka innych, które mnie zainteresowały i na kilka dni wybrałam się do Rzymu, odświeżyć wspomnienia.

Rzeczywiście, zrobiłam sobie małą przerwę w haftowaniu, żeby moje oczy odpoczęły, ale nie potrafiłam się powstrzymać od czytania. Jak nałóg, to nałóg i nic z tym nie zrobię, bo nie chcę. Przeczytane książki opiszę później.

Na razie chcę Wam pokazać efekty kilku godzin pracy nad trzecią, ostatnią w tym cyklu mini mandalą Chatelaine. Nie raz już pisałam, że robi się je bardzo prosto. Zaczyna się od środka i dokłada kolejne "warstwy". W odróżnieniu od tradycyjnego haftu krzyżykowego, tu mamy możliwość poznania ściegów specjalnych, które wiele z Was wykorzystuje w needlepoincie. Bardzo wzbogacają obrazek.

Mandale w tym cyklu mają różne stopnie trudności. Począwszy od najłatwiejszej A do C, w której wykorzystujemy wszystko, czego nauczyłyśmy się dotychczas plus nowe elementy.

Tak jak w przypadku dwóch poprzednich mandali, w tej również oryginalną jedwabną mulinę Needlepoint Inc zastąpiłam bawełnianą i satynową DMC. Pozostałe nici i koraliki są zgodne z instrukcją. Widoczna na zdjęciu biała nitka wyznacza środek obrazka.

piątek, 29 marca 2013

3 x pudło...

Zastanawiałam się nawet, czy pisać o tych książkach, ale ponieważ moją drugą wielką pasją są książki, to postanowiłam uczciwie opisać, na co straciłam czas w ostatnich tygodniach.
Ponieważ dzieci chorują, hafty musiały ustąpić miejsca książkom, i tak jako pierwsza z marności:

Chińska kurtyzana: Tortury miłości - Miao Sing






















Jest to druga część "Wyznań chińskiej kurtyzany". Pierwszej, wznowionej w 2012 r. przez Świat Książki (nie wiem, dlaczego) nie czytałam. I na pewno nie przeczytam. Mój egzemplarz pochodzi z wymiany. Portal, z którego korzystałam zamiera i chciałam cokolwiek pobrać za posiadane punkty. "Wyznania..." były najciekawszą pozycją z tego, co pozostało, a skoro książka stanęła już na mojej półce, to trzeba ją było przeczytać.

Następnie:
Pocałuj mnie, gdy zasnę - Linda Howard






















Miał być romantyczny thriller i był, ale nie zrobił na mnie żadnego wrażenia i nie pozostawi śladu w mej pamięci. Potrzebowałam lekkiego czytadła, które wypełni mi czas pomiędzy kolejnymi dawkami lekarstw. Książka spełniła swoje zadanie.   

Ostatnia, po której wiele sobie obiecywałam:
Siedem twarzy Marii Magdaleny - Jacqueline Kelen (twarda oprawa)






















Podzielona na siedem rozdziałów opisujących stan Marii Magdaleny. Książka niejako "na czasie" z okazji zbliżającej się Wielkanocy, szczególnie rozdziały pod tytułem "Rozdarta" i "Olśniona". Spodziewałam się czegoś w rodzaju biografii, historycznej rozprawki, a autorka ujęła temat bardziej psychologicznie. Książka na pewno warta przeczytania, ale to jeszcze nie to, czego mi aktualnie potrzeba.

Jeśli ktoś z Was jest zainteresowany wymianą, to jestem otwarta na propozycje. Książki, materiały do haftu, kosmetyki, inne "twory"...
Pierwsza książka nosi ślady użytkowania, pozostałe są jak nowe. Chętnie wymienię też inne ze schowka w Biblionetce.
 

środa, 6 marca 2013

Nici jedwabne, włókna jedwabne, mulina jedwabna - test

Dzięki uprzejmości pasmanterii Haftix miałam możliwość przetestować zawarte w ich ofercie włókna jedwabne i porównać je z innymi posiadanymi i używanymi jedwabnymi nićmi.
Dziękuję za udostępnienie nici.

Do testów użyłam:


1. włókna jedwabne z pasmanterii Haftix























 - cena: 8,40 zł/szpulka
- długość: 80 m
- cena 1 mb/ 1 nitka: 0,11 zł
- ilość nici w paśmie: 1 (złożona z ok. 45 mikrowłókienek nie skręconych ze sobą) - niepodzielna
- ilość kolorów: 20
- opis: cienkie włókna z naturalnego jedwabiu przeznaczone do mikrohaftów
- moja opinia: idealnie gładka, nie mechaci się, najwygodniejsza forma ułożenia (szpula). Żywe kolory, piękny połysk, atrakcyjna cena. Nić jest prosta (niektóre testowane są lekko karbowane), nie plącze się. Najcieńsza ze wszystkich testowanych. Użyłam jej m.in. do zrobienia pączka i żyłek na płatku. Do pączka musiałam w niektórych miejscach użyć nici dwukrotnie, żeby dokładnie pokryły tkaninę. Wynikało to z materiału, na którym wyszywam. Tu fragment pracy z wykorzystaniem jedwabnych włókien, tkanina bawełniana, igła do haftu rozm. 28, nić pojedyncza - żyłki na płatku. Najważniejsze, że można ją szybko kupić w pasmanterii Haftix (błyskawiczna wysyłka i dostępna w Polsce).






















2. nici jedwabne Thread Gatherer























 - cena: 7,90 $/motek
- długość: 6 yd (5,5 m)
- ilość nici w paśmie: 12 (3 grupy po 4 nitki) - podzielna
- cena 1 mb/ 1 nitka: 0,12 $
- ilość kolorów: 333
- opis: 100% naturalny jedwab; przed użyciem należy je rodzielić na grupy i nawinąć najlepiej na bobinki. Ręcznie farbowane. Producent nie zaleca prania, gdyż mimo stosowania doskonałej jakości barwników i standardów tekstylnych nie gwarantuje trwałości kolorów. Idealnie nadają się do haftu krzyżykowego i needlepoint
- moja opinia: nie lubię nici zawiniętych w spiralę jak na zdjęciach poniżej. Ciężko się je wysnuwa. Pomimo nawinięcia na bobinkę wymaga koniecznie podzielenia na grupy, gdyż bez tego nie ma szans na wyciągnięcie nitki. Plusem jest duża ilość kolorów, zaś minus ogromny - u nas niedostępne. Kupiłam je razem ze schematem Mini Mandala Gardens II - Chatelaine Design w amerykańskiej pasmanterii (schematy tej firmy również u nas niedostępne). Jak na jedwab dosyć tępo przechodziły przez tkaninę (len Belfast Zweigart). Bardzo szybko się mechaci, widać to nawet na pierwszym zdjęciu - jest lekko puszysta.Wyszywałam podwójną i pojedynczą nitką, igła rozm. 26. Dobrze, że mandala była malutka, bo obawiałabym się prać białego lnu - ryzyko zafarbowania, przed czym ostrzega producent. Tu fragment mandali -  fioletową nicią wyszyłam dach bramy.
























3. nici jedwabne Gloriana








































 - cena: 7,29 $/motek
- długość: 6 yd (5,5 m)
- ilość nici w paśmie: 12 (3 grupy po 4 nitki) - podzielna
- cena 1 mb/ 1 nitka: 0,11 $
- ilość kolorów: 180
- opis: jedwabne nici mają niezwykły blask i połysk, ale nie przyczepiają się do rąk. Rozmiar jednej nici jest porównywalny do innych jedwabnych nici jak Splendor, Soie Cristale i Needlepoint Inc. Silk. Jest miękka i niezwykle łatwa w użyciu.
- moja opinia: przepiękne kolory, zwłaszcza te cieniowane. Niestety, niedostępne w Polsce. Kupiłam je w amerykańskiej pasmanterii, tak jak TG ze schematem mandali. Kolejny minus - zawinięta w spiralę. Podzieliłam na pasma, nawinęłam na bobinkę zrobiona z etykiety nici i kolejna wada - fatalnie się wysnuwa. Niemal za każdym razem musiałam rozplątywać węzeł w tym kolorze.
Wyszywałam nią mandalę ściegiem krzyżykowym i specjalnymi, nitką podwójna i pojedynczą na lnie Belfast, igła rozm. 26. Na poniższym zdjęciu widać ramkę zewnętrzną zrobioną tymi nićmi i ściegi specjalne (widać też ramki wewnętrzne robione czarną i zieloną satyną)






















 
oraz ściegi specjalne: zielono - niebieskie i czerwono-brązowe.






















4. mulina jedwabna Filoflosse

















 - cena: 2 zł/motek
- długość: 5 m
- ilość nici w paśmie: 6 - jak mulina, podzielna
- cena 1 mb/ 1 nitka: 0,07 zł
- ilość kolorów: pozostało dostępnych 14, upolowane na wyprzedaży gdyż producent już nie wyrabia nici
- opis: 100% naturalny jedwab włoski,
- moja opinia: przekonałam się, że moje ręce nie są tak gładkie, jak mi się wydawało - bardzo zahacza. Jest bardzo gładka. Ma piękny połysk, nie czuć, że przeciąga się przez tkaninę, dosłownie prześlizguje się. Bardzo mi się podoba praca z nią. Ma najniższą cenę. Niestety, można kupić jedynie wyprzedawane resztki. Widoczna jest wewnątrz płatka.


















5. mulina jedwabna Madeira























 - cena: 3,95 zł/spirala
- długość: 5 m
- ilość nici w paśmie: 4 - podzielna
- cena 1 mb/ 1 nitka: 0,20 zł
- ilość kolorów: 108
- opis: 100% jedwab naturalny; jedwabna mulina przeznaczona do wykonywania wszelkiego typu haftów na specjalne okazje, może mieć takie samo zastosowanie jak mulina bawełniana. charakterystyczny sposób pakowania w oddzielne plastikowe blistry z trwałym oznaczeniem numeru koloru chroni nitkę przed zabrudzeniem i splątaniem. Wykonana hafty mogą być prane ręcznie w wodzie o temp. 45 - 60 st. C, w delikatnych środkach piorących.
- moja opinia:  podoba mi się sposób pakowania Madeiry. Duży wybór kolorów, do kupienia w Polsce, jednak cenowo bez rewelacji. Nić jest gładka, nie mechaci się. Najgrubsza z testowanych. Użyłam jej do haftu płaskiego na bawełnianej tkaninie, igła rozm. 26. Ładnie przechodzi przez tkaninę. Ciężko mi było sfotografować wyszyty nią liść, kolorystycznie łączyła się z Atalie i nie umiem pokazać różnic i granic pomiędzy nimi. Pokażę więc fragment pracy i część płatka wyszytą jedwabiem w kolorze białym.





















6. mulina jedwabna Atalie






















 
- cena 5,50 Euro/motek; 0,85 Euro/1 mb
- długość: 6 m; na metry
- ilość nici w paśmie: 7 - podzielna
- cena 1 mb/ 1 nitka: 0,13 Euro (w motku) lub 0,12 euro (na metry)
- ilość kolorów: 60
- opis: jedwab algierski marki AU VER A SOIE, ręcznie barwiony, stąd poszczególne partie nici mogą się nieznacznie różnić. Wskazane zamówienie odpowiedniej ilości, aby wystarczyła do wykonania całej pracy.Producent nie zaleca prania, a jeśli jest to konieczne, to w zimnej wodzie. Kolory są subtelne i przytłumione.
- moja opinia: jak pisałam powyżej o Madeirze, fotografia liścia wyszytego tą muliną sprawiła mi duży problem. Przede mną do wyszycia małe płateczki fioletowo - bordową muliną, do której dołożę żółte jedwabne pasma z Haftixa. Zdjęcie dołączę jak będą gotowe. Nić jest dosyć gładka, tak pomiędzy Madeirą a Glorianą. Kupiłam ją na metry, dostałam luźny zwój w woreczku foliowym, więc zrobiłam tekturową szpatułkę. Nici wysnuwają się bardzo gładko, mają piękne kolory, u nas niestety nie do kupienia. Korzystałam z usług francuskiej pasmanterii. Najdroższa z nici, ale bardzo atrakcyjna w wyglądzie i wygodna do pracy, warta swojej ceny.

Podsumowując: nie miałam problemów z plątaniem się jedwabnych nici w trakcie pracy. Jedwab wyróżnia się subtelnym połyskiem, nie tak sztucznym i nachalnym jak satyna. Jest naprawdę szlachetnym materiałem do pracy, choć u nas jeszcze niezbyt popularnym, dostępnym w zaledwie kilku pasmanteriach i niestety, dość drogim. Wyszywa się bardzo, bardzo przyjemnie. Bez porównania gładsze niż bawełniana mulina. Trudno mi podjąć decyzję, która z testowanych nici jest najlepsza. Filoflosse jest dobra i tania, ale już jej nie robią, Atalie jest dobra, ale droga i u nas niedostępna, włókna jedwabne z Haftixa, mają bardzo atrakcyjną cenę i świetnie się nimi wyszywa. Myślę, że mogą się dobrze uzupełniać z Madeirą, obie są gładkie, Madeira trochę grubsza, co przy odpowiednim doborze kolorów może dać ciekawe trójwymiarowe i realistyczne wrażenia.
Najgorzej w tym zestawieniu wypadają Thread Gatherer i Gloriana, pomimo największej palety kolorów. Niedostępne w Polsce, dość drogie, szybko się mechacą, puszyste są już w paśmie. Mi to trochę przeszkadza, aczkolwiek nie zmartwiłabym się, gdyby któraś z pasmanterii chciała je sprzedawać. Nie mam odwagi bawić się w samodzielne farbowanie nici.

Bardzo dziękuję pasmanterii Haftix za jedwabne włókna. Praca z nimi jest prawdziwą przyjemnością.