czwartek, 15 września 2016

Chocolate Secret Perfume Mini Kit - DMC

W oczekiwaniu na wenę do czegoś dużego...

Musiałam zająć czymś palce. Jakiś czas temu kupiłam na wyprzedaży dwa zapachowe zestawy do haftu. Na szybko wybrałam smakowitą babeczkę ociekającą czekoladą i przyozdobioną lukrem. Ziarna kakaowca sugerowały, że kakao do zrobienia czekolady zostało świeżo zmielone a aromat nie pozwoli mi zbyt długo opierać się słodkościom.























Zestaw składał się ze schematu, kawałka aidy 14 o wymiarze 14,5 x 14,5 cm, kawałków muliny związanej w supeł oraz igły.
Producent opisywał, że jeden z kolorów będzie w trakcie pracy wydzielał zapach czekolady. W tym przypadku miała to być mulina nr 801, piękny czekoladowy brąz.
Pod wpływem ciepła rąk i przesuwania przez oczka kanwy nić miała się rozgrzewać i uprzyjemniać pracę subtelnym zapachem.























Nici posegregowałam na sorterze magnetycznym z DMC, ale nie miałam pomysłu, do czego mogłabym go przymocować, więc leżał sobie luzem na kanapie. Na szczęście ani dzieci, ani nasza kotka nie były nim zainteresowane.






















Babeczka była już wyhaftowana,  a ja nawet nie poczułam mgiełki obiecywanego aromatu.
Niestety, chwyt marketingowy udany, zestaw kupiony, ale nie miało to nic wspólnego z opisem serii zapachowej, na którą składały się:
zapachy kwiatowe: róża, bez, konwalia i miodunka;
zapachy owocowe: cytryna, pomarańcza, jabłko i truskawka;
oraz zapachy kulinarne: wanilia, toffi, czekolada i migdał.

















Jedyna przyjemność z tego zestawu to możliwość wyszywania. A brak obiecywanego zapachu zrekompensowałam sobie zjadając całą tabliczkę mlecznej czekolady.
Nie wiem jeszcze do czego mogę użyć tego maluszka. Oprawić w małą ramkę, czy przykleić na okładkę notesu?

















Macie jakieś pomysły?

poniedziałek, 12 września 2016

Puste krosno

Od kilku ostatnich dni moje krosno stanowi przygnębiający widok. Wygląda jak puste okno opuszczonego domu, w którym wiatr jest gospodarzem. Przez rozbite szyby mogą zajrzeć nieproszeni goście, a pająki bezkarnie tkają swoje sieci.

















Nawet moi bliscy przechodząc obok niego czują się nieswojo. Brakuje im widoku kobiety pochylonej nad drewnianą konstrukcją, z uwagą wplatającej kolorowe nici w rozpiętą na krośnie tkaninę. I pomimo irytacji, że odkładam inne rzeczy na później, że jeszcze tylko jeden rządek, że jeszcze tylko dokończę tą nitkę,  to mój obraz skupionej na hafcie tak wbił się w wystrój pokoju, iż brak krosna przysłaniającego nieco telewizor stał się niepokojącym zjawiskiem.

Na razie przeglądam posiadane wzory i zestawy, szukam inspiracji, kolorów, które wpasują się w mój nastrój. Chcę pracować że schematem, który uprzyjemni mi nadchodzące jesienne wieczory.

środa, 7 września 2016

Taj Mahal Mandala Garden - koniec

Taj Mahal to mauzoleum wzniesione w XVIII w. przez cesarza Szahdżahana dla jego ukochanej żony Mumtaz Mahal (co oznacza Perła Pałacu), która zmarła przy porodzie jego 14 (!) dziecka.
Ta niezwykła budowla znajduje się w Agrze w Indiach. Jej budowa trwała 22 lata, a pracowało przy niej ponad 20 tys. robotników.
Taj Mahal zbudowany został z białego marmuru, którego powierzchnie pokryte są tysiącami kamieni szlachetnych, półszlachetnych, złotem i dekoracjami kaligraficznymi z czarnego marmuru.
Cały kompleks składa się z głównej świątyni z wielką kopułą w kształcie cebuli, charakterystyczną dla sztuki islamu, olbrzymiej bramy symbolizującej wrota do Raju oraz kanałów wodnych i podzielonego na cztery części ogrodu krajobrazowego.








































Moja trzyletnia praca nad mandalą dobiegła końca.
Prócz jedwabnych i złotych nici, błyszczących koralików imitujących drogocenne klejnoty wplotłam w nią wiele żalu i smutku. W mojej mandali pochowane są zaufanie, prawda,  uczciwość i wierność. Jednakże ukojenie, jakiego doznawałam podczas przesuwania między palcami jedwabnych nici sprawiło, że mogę na nią patrzeć z prawdziwą przyjemnością i dumą.

Najwięcej czasu spędziłam na wyszywaniu centralnej części. Każda kolejna warstwa była coraz łatwiejsza. Ściegi specjalne błyskawicznie wypełniły luki w przestrzeni, metaliczne nici dodały blasku, a wszycie koralików to jedynie trzy dni,  które na tle całego poświęconego mandali czasu zdają się być mgnieniem oka.

Tak wyglądała mandala przed dodaniem wszelkich ozdobnych elementów.























Tu natomiast są już ściegi specjalne i metalizowane nici.






















































Dla porównania obraz tuż przed oddaniem do oprawy. Wykończony w każdym calu.


















































































































Tak zaś prezentuje się na ścianie na klatce schodowej.



Kolorystyka mandali doskonale komponuje się również z moją sypialnią,  ale na korytarzu jest zdecydowanie lepiej doświetlona, przez co kryształki i koraliki mogą lśnić pełnym blaskiem.