wtorek, 11 grudnia 2012

Mikołaj i angina, Pink lotus biscornu - cz. 2

Wykorzystałam Dzień Darmowej Dostawy i zrobiłam zakupy w Beading.pl - musiałam uzupełnić zapas koralików, bo brakuje mi kolorów do różnych obrazeczków. W "Na dodatek" poszalałam z satynową muliną i rayonem, który wyprzedają w bardzo dobrej cenie.
Kolejne zakupy, niestety już z opłaconą przesyłką, zrobiłam w Haftixie - brakujące muliny i koraliki Mill Hill.
W czwartek wróciłam z pracy z takim bólem gardła i wszystkiego innego oraz temperaturą, że tylko smętnie popatrzyłam na czekające paczki i poczłapałam do łóżka. Mąż położył mi je na toaletce przy łóżku i od czasu do czasu zerkałam tęsknie w ich stronę, nie mając nawet siły otworzyć. Dopiero w piątek sprawdziłam zawartość, ale samopoczucie nie dawało się nimi cieszyć.
Na zdjęciu DMC:
1. mulina color variations;
2. mulina bawełniana;
3. mulina rayon;
4. mulina satynowa.














Zamówiłam też malutki zestaw z pachnącą muliną, a w prezencie dostałam drukowaną kartę kolorów muliny satynowej DMC.

















Niezbędne koraliki do obrazków: cztery na górze to Mill Hill, pozostałe - Toho i nić monofilowa.





















Wreszcie wczoraj, postawiona do pionu antybiotykiem, rozłożyłam przed sobą zawartość jeszcze jednej - brązowej koperty.
Otworzył się przede mną istny SEZAM. Cudowne, ręcznie farbowane jedwabne nici Caron Collection Waterlilies, Dinky-Dyes Silks, Thread Gatherer Silk n'Color, Thread Gatherer Silk n'Perle 10, Gloriana Threads Silks, Nothern Lights Silks i metalizowane Rainbow Gallery Petite Treasure Braid. Nie mogę się doczekać, kiedy zatańczą w moich palcach.
























Pracę nad biscornu z lotosem pokrzyżowała mi choroba. Nie byłam w stanie nawet czytać, więc o igle tym  bardziej nie było mowy. Cztery dni wycięte z życiorysu - nie tylko hafciarskiego. Ale do końca jest już niedaleko. Pozostały do zrobienia backstitche, haft ściegiem specjalnym, wszycie złotej nitki i koralików. Potem już tylko zszycie i wypełnienie. Prosto brzmi, ale czasu jednak trochę zajmie.

















Na krośnie rozpięte Celtyckie lato, a tu uśmiechają się do mnie cudne jedwabiste nitki.
Nie lubię mieć rozpoczętych kilku prac. Dwie to dla mnie wystarczająco dużo, żeby czuć wewnętrzny bałagan. Czasem jest to niestety konieczne, jest taka potrzeba i już, ale nie daje mi to komfortu pracy. Potrzebuję się skupić na kolorach, odcieniach, temacie obrazu.
Dlatego jedwab czeka, cieszy moje oczy, a biscornu znów w obróbce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz