czwartek, 4 października 2012

Moje pierwsze biscornu; organizer na igły

Buszując w necie i podglądając Wasze blogi natknęłam się na takiego dziwoląga.
Dotychczas uważałam to za zbędny gadżet. Ładny, ale zagracający szufladę. Jednak wzory proponowane przez Faby Reilly tak mnie zachwyciły, że musiałam coś takiego zrobić. Właśnie po to, żeby mieć coś ładnego, a czy przydatnego, wkrótce się przekonam, bo najwygodniej mi się pracuje z organizerem własnej produkcji. Prototyp powstał kilka lat temu na wzór takiego trójkątnego, który wypatrzyłam w zagranicznej pasmanterii. Teraz są dostępne i u nas, ale ich koszt jest mocno wygórowany. Mi wygodniej jest pracować na prostokącie i co jakiś czas odnawiam pomocnika, bo się brudzi.


Mój wybór padł na maki. Haftowane są na lnie obrazkowym 30 ct w kolorze kości słoniowej. Mam niewielkie zastrzeżenia co do tego lnu, gdyż jest bardzo prześwitujący. Wolałabym Zweigart, ale nie mam tego koloru. Używam 7 kolorów muliny DMC, powinna być jeszcze 1 złota, ale zamiast niej użyję tego samego koloru DMC Diamant, bo akurat mam w kuferku. I oczywiście koraliki Mill Hill. Straszna ze mnie sroka. Lubię takie błyskotki, świecidełka, "na bogato" ;-)
Wczoraj zrobiłam tylko tyle, bo zabrakło mi koloru 890. Mam nadzieję, że jutro w Łodzi będę miała jakąś pasmanterię po drodze do Centralnego Muzeum Włókiennictwa. W końcu Łódź to miasto z tradycjami dziewiarskimi, ale jak będzie - to się okaże. Oby nie sprawdziło się powiedzenie, że "szewc bez butów chodzi".

Obrazek na prezent jest gotowy, zaraz go wyczyszczę i uprasuję. Do oprawy dam go za dwa tygodnie, jak wrócimy z urlopu. Potem ładnie go opakuję i pomknie do właściwej osoby.
Pokażę, co to, jak już dostanę potwierdzenie, że jest na miejscu, czyli nie wcześniej, niż za miesiąc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz