Po dwóch tygodniach pracy biscornu wygląda tak.
Lewa część jest gotowa, prawa potrzebuje backstitchy, pajęczynek, koralików i złotej nitki.
Na urlopie nie da się wyszywać. Córka bez przerwy mogłaby karmić kozy, a syn ze swoimi arystokratycznymi manierami bez przerwy każe się nosić i wycierać ręce. Potem playland, baseny i spać... Dopiero wtedy łapię za igłę i zanim zamknę oczy, mogę postawić kilka xxx.
W domu czeka już na mnie paczka z Haftixa z upragnioną muliną 890, bez której nie mogę skończyć wszystkich krzyżyków i przykryć ich backstitchem.
zapowiada sie super :)
OdpowiedzUsuńTo biscornu siedzi w mojej głowie od roku i ciągle coś "ważnego" na już wyskakuje. Ale teraz to się już chyba zmobilizuję i jak tylko ukończę obecny projekt, biorę się za maki :)))
OdpowiedzUsuńJa też bardzo długo odkładałam je na później, ale robi się szybciutko.
UsuńBędę do Ciebie zaglądała w oczekiwaniu na maki :-)