W oczekiwaniu na wenę do czegoś dużego...
Musiałam zająć czymś palce. Jakiś czas temu kupiłam na wyprzedaży dwa zapachowe zestawy do haftu. Na szybko wybrałam smakowitą babeczkę ociekającą czekoladą i przyozdobioną lukrem. Ziarna kakaowca sugerowały, że kakao do zrobienia czekolady zostało świeżo zmielone a aromat nie pozwoli mi zbyt długo opierać się słodkościom.
Zestaw składał się ze schematu, kawałka aidy 14 o wymiarze 14,5 x 14,5 cm, kawałków muliny związanej w supeł oraz igły.
Producent opisywał, że jeden z kolorów będzie w trakcie pracy wydzielał zapach czekolady. W tym przypadku miała to być mulina nr 801, piękny czekoladowy brąz.
Pod wpływem ciepła rąk i przesuwania przez oczka kanwy nić miała się rozgrzewać i uprzyjemniać pracę subtelnym zapachem.
Nici posegregowałam na sorterze magnetycznym z DMC, ale nie miałam pomysłu, do czego mogłabym go przymocować, więc leżał sobie luzem na kanapie. Na szczęście ani dzieci, ani nasza kotka nie były nim zainteresowane.
Babeczka była już wyhaftowana, a ja nawet nie poczułam mgiełki obiecywanego aromatu.
Niestety, chwyt marketingowy udany, zestaw kupiony, ale nie miało to nic wspólnego z opisem serii zapachowej, na którą składały się:
zapachy kwiatowe: róża, bez, konwalia i miodunka;
zapachy owocowe: cytryna, pomarańcza, jabłko i truskawka;
oraz zapachy kulinarne: wanilia, toffi, czekolada i migdał.
Jedyna przyjemność z tego zestawu to możliwość wyszywania. A brak obiecywanego zapachu zrekompensowałam sobie zjadając całą tabliczkę mlecznej czekolady.
Nie wiem jeszcze do czego mogę użyć tego maluszka. Oprawić w małą ramkę, czy przykleić na okładkę notesu?
Macie jakieś pomysły?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz